Koronawirus. Nasze pojedynki z czasem pandemii

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Koronawirus. Nasze pojedynki z czasem pandemii

Skoro rządzący światem nie byli przygotowani na koronawirusowy kataklizm, to trudno się dziwić, że zaskoczył on także każdego z nas. Na różne sposoby próbujemy nie dać się obezwładnić temu zaskoczeniu.

Dr hab. Anna Bokszczanin, prof. UO z Instytutu Psychologii:

         - Od samego początku z uwagą śledziłam zbliżającą się do Polski pandemię COVID-19 – uwagą tym większą, że zajmuję się badaniem psychologicznych skutków katastrof. W jednej z publikacji, w której opisywałam wyniki badań po powodzi 1997 roku na terenie Opolszczyzny, kilka stron poświęciłam na porównanie skutków katastrof naturalnych (natural disasters), tj. wywołanych siłami przyrody oraz katastrof, za których wystąpienie w głównej mierze odpowiada człowiek (man-made disasters). Pisałam m.in., że „w przeciwieństwie do katastrof naturalnych, kataklizmy technologiczne grożą nam stale, każdego dnia (np. ataki terrorystyczne czy błędy popełniane przez osoby odpowiedzialne za sprawność urządzeń na lotniskach), co oznacza, że w każdej chwili możemy stać się ofiarami katastrofy o nieprzewidywalnych skutkach”. (Bokszczanin, 2003, s. 19).

         W rzeczywistości nie wyobrażałam sobie rozmiarów katastrofy, która aktualnie ma miejsce: skutki zarażenia wirusem SARS-CoV-2 oraz towarzyszące pandemii konsekwencje ekonomiczne i społeczne. Jak wszyscy martwię się, oglądając w mediach strach, rozpacz i ludzkie tragedie na tak ogromną, niespotykaną dotąd skalę. Niepokoję się o zdrowie i życie pracowników służby zdrowia i innych osób, które stoją na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Martwią mnie również losy ludzi najbardziej zagrożonych zakażeniem, osób starszych, bezdomnych, pacjentów w DPS-ach, ludzi zdezorientowanych, bezradnych i często bez środków do życia. Także wieści z Włoch i Hiszpanii o katastrofalnej sytuacji i liczbie zgonów przyprawiały mnie o silne emocje i obawy. Zaczęłam się też niepokoić o bliskie mi osoby, rodziców, rodzinę w Anglii i przyjaciół. Oprócz współczucia i zatroskania, odczuwam także lęk o przyszłość. Jak wszyscy, zadaję sobie pytania, co będzie dalej i kiedy wróci normalność.

         Pomimo tego niepokoju systematycznie pracuję ze studentami, rozpoczęłam też planowanie nowego projektu naukowego. Podobnie jak w poprzednich badaniach prowadzonych po powodziach, chcę się skupić na psychologicznych skutkach katastrofy pandemii dla młodzieży. Nastolatkowie są grupą wymagającą szczególnej uwagi, ponieważ bardziej niż dorośli są zagrożeni wystąpieniem poważnych problemów psychologicznych – m.in. ze względu na typową dla tej fazy rozwoju psycho-biologicznego niedojrzałość w zakresie osobowości i społecznych zachowań.

Na temat skutków pandemii COVID-19 rozmawiam ze swoimi studentami psychologii, których angażuję do swoich prac badawczych. Dzięki platformom audio/video i e-mailom mam z nimi stały kontakt. Szczególną uwagę poświęcam moim tegorocznym magistrantkom – chcę , żeby napisały dobre prace i przystąpiły do obron w terminie. Rozpoczęłam również kursy wykładowe dla studentów psychologii w trybie weekendowym i tu muszę przyznać: nie jest mi łatwo i mam sporo problemów z opanowaniem e-learningu, szczególnie na platformie Moodle. Jest to rozbudowane i stwarzające szerokie możliwości narzędzie, ale bez wcześniejszego, solidnego szkolenia posługiwanie się nim nie jest łatwe. Pomimo trudności postanowiłam zainwestować swój czas w opanowanie uczenia na odległość, bo jak sądzę jest to nasza, nauczycieli akademickich, przyszłość. Nową inicjatywą, pomocną w nauczaniu, było stworzenie w ramach Katedry Społecznej Psychologii Klinicznej, którą mam zaszczyt kierować, grupy samopomocy, w której wymieniamy się doświadczeniami i wiedzą w zakresie e-learningu.        

Po 10 marca, tj. po ogłoszeniu przez rektora decyzji o zawieszeniu zajęć oraz decyzjach rządu o izolacji domowej, wraz z rodziną szybko się zorganizowaliśmy w celu kontynuowania pracy zawodowej i jednocześnie prowadzenia normalnego, na ile to możliwe, życia. Postanowiliśmy przetrwać, w naszym naiwnym założeniu „ten krótki okres izolacji” pogodnie i cieszyć się swoją obecnością. Po tygodniu przyszła refleksja, że nie wiadomo, kiedy ta domowa izolacja się skończy, i że sytuacja pełzającej pandemii jest wciąż poważna. Na tym etapie prowadziłam dużo rozmów przez telefon i media społecznościowe. Kontaktowałam się także z osobami, od których dawno już nie miałam wieści. Cieszyły mnie zapewnienia, że wszystko jest u nich w porządku. Zauważyłam wokół wiele życzliwości, wyrazów sympatii i otwartości. W literaturze katastrof jest to tak zwany „miesiąc miodowy”, okres wzajemnej życzliwości i dobroci, który zazwyczaj trwa krótko i chyba akurat się kończy, bo zewsząd docierają już sygnały np. o agresji i stygmatyzowaniu pracowników służby zdrowia, jako potencjalnego źródła zarażenia. Z drugiej strony jest dla mnie zrozumiałe, że ludzie boją się samej choroby i jej konsekwencji, a w sytuacji zagrożenia życia często zachowują się irracjonalnie i nie kontrolują swoich emocji.

         Co mogę poradzić wszystkim, którzy czują niepokój związany z przedłużającym się czasem izolacji i strachem przed pandemią? Wiele już napisano na temat skutecznego radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, w tym – w czasie trwania różnego rodzaju katastrof i po ich ustąpieniu. Kilka rad, o których chcę tutaj wspomnieć, ma charakter uniwersalny.

         Przede wszystkim postarajmy się zachować spokój i wyciszyć emocje. Pomocne będą strategie, które dotychczas stosowaliśmy z powodzeniem, chociaż ich repertuar w czasie izolacji domowej jest ograniczony i musimy się zaadaptować do istniejących warunków. Róbmy więc to, co jest możliwe, i co sprawia nam przyjemność. W uspokojeniu silnych emocji pomocne będą ćwiczenia relaksacyjne i odprężające, medytacja, modlitwa, słuchanie muzyki, czytanie książek, spacer, ćwiczenia fizyczne itp.

         Bądźmy w kontakcie z osobami bliskimi, rozmawiajmy z przyjaciółmi, znajomymi i sąsiadami (ograniczajmy jednak tematy związane z koronawirusem). Uspokoimy się wiedząc, że u nich jest wszystko w porządku i jednocześnie uspokoimy ich, że nie muszą się o nas martwić.

         Spróbujmy zorganizować sobie codzienną rutynę, np. pracę w określonych godzinach, sprzątanie mieszkanie, pranie i gotowanie. Zadbajmy o zdrowe odżywianie i odpowiednią liczbę godzin snu. Skupianie się na czynnościach dnia codziennego da poczucie kontroli, którego nam teraz tak brakuje i obniży poziom lęku.

         Postarajmy się, w tym trudnym okresie, być otwarci na potrzeby innych. Pomagać ludziom i dawać wyrazy wsparcia można na wiele sposobów, od konkretnych działań (np. pomoc w zakupach i dawanie datków na cele dobroczynne) do wsparcia duchowego poprzez wysłuchanie i wyrażenie akceptacji. Wyświadczenie nawet drobnej przysługi będzie pożyteczne dla innych, a nam da poczucie, że zrobiliśmy coś dobrego.

         Warto też zwrócić uwagę na skuteczność optymistycznego spojrzenia i nadziei. Wiara, że złe czasy miną i wrócimy do normalności dzięki wspólnym wysiłkom, zarówno specjalistów, jak i zwykłych ludzi, będzie źródłem naszej odporności na doświadczany stres, cierpliwości w znoszeniu kwarantanny, a także własnej zaradności.

         Z badań skutków katastrof wynika, że większość z nas ostatecznie dobrze poradzi sobie z doświadczanym kryzysem dzięki dotychczasowym umiejętnościom zaradczym i w oparciu o własną sieć wsparcia społecznego. Natomiast osoby, które mają poczucie, że sytuacja je przerasta i nie radzą sobie z trudnościami powinny skorzystać z profesjonalnej pomocy psychologicznej dostępnej obecnie on-line.

         W czasie wolnym od pracy i domowych obowiązków dużo czytam, głównie e-booki i oglądam filmy. Mogę polecić obejrzany w ostatnim czasie film „Unortodox”, który, oprócz ciekawego wątku fabularnego, przybliża współczesną, absolutnie unikatową kulturę chasydzką. Zaś miłośnikom dobrej powieści obyczajowej polecam „Czas porzucenia” Eleny Ferrante.

Przydatny link:

ZOSTAŃ W DOMU – POMOC PSYCHOLOGICZNA PSYCHOLOGÓW

http://ptp.uni.opole.pl/#news

Pytała: Barbara Stankiewicz

.