Specjalnie dla „Indeksu”. Felieton profesora Jana Miodka

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Specjalnie dla „Indeksu”. Felieton profesora Jana Miodka

Prof. Jan Miodek w Auli Błękitnej. Marzec 2017

Zapraszamy do lektury kolejnego felietonu prof. Jana Miodka, pisanego specjalnie dla „Indeksu”.

 Prowadzi walkę odwieczną

Jan Miodek z plagą społeczną,

co każe miast „nie wiem, kolego”

bełkotać, że „nie mam wiedzy”

bynajmniej na chwilę obecną.

     Taki oto zgrabny a dowcipny limeryk przysłał mi rodak mieszkający we  Francji już 30 lat, ale ciągle się interesujący naszym językiem. W pierwszych czterech wersach pisze Autor o mojej odwiecznej walce ze zwrotem nie mam wiedzy. Odwieczna ona nie jest, ale nie wypieram się swojej irytacji, gdy tę konstrukcję słyszę. Stała się ona w odczuciu wielu rodaków przepustką do wyższego językowego stylu. Tymczasem jest manieryczna, sztuczna, snobistyczna! Nie po raz pierwszy zatem upominam się o dwusłowne nie wiem – zwyczajne, proste, naturalne, zapewniając wszystkich, że prostota to absolutnie nie to samo co prostactwo! Owszem – paradoksalnie –  właśnie to napuszone nie mam wiedzy bywa często znakiem tego drugiego.

     Typowym błędem awansu społecznego oraz skutkiem silenia się na stylistyczną lepszość jest także nieszczęsne bynajmniej używane w znaczeniu „przynajmniej”. „Bynajmniej ja tak uważam” – usłyszałem dosłownie przed paroma dniami w pewnym filmie dokumentalnym. I nie była to – bynajmniej! – parodia czy kpina, ale najpoważniejsze w świecie wykorzystanie tego magicznego dla wielu słowa. A ja w ostatnim zdaniu posłużyłem się nim celowo, by po raz kolejny przypomnieć wszystkim, że jest ono partykułą przeczącą, za pomocą której wyrażamy wolę odrzucenia komunikowanego sądu, że używana w połączeniu z „nie” znaczy tyle, co „wcale nie, zupełnie”. Pisząc zatem „nie była to – bynajmniej! – parodia czy kpina”, chciałem w sposób maksymalnie ekspresyjny powiedzieć, że „nie była to w żadnym wypadku parodia czy kpina” – tak jak użyjemy owego bynajmniej w konstrukcjach typu „tobie bynajmniej tego nie doradzam”, „nie jest to problem bynajmniej prosty”, „poczucie taktu nie było bynajmniej nieważną jego cechą”, „nie chciał od niego bynajmniej pieniędzy”, „Czy to już wszystko? – Bynajmniej”, „Czy chcesz, żeby on wrócił? – Bynajmniej”, „Cieszył się z jej wypadku? – Nie, bynajmniej. Nie jest taki podły”. Osoba ze wspomnianego filmu dokumentalnego filmu powinna natomiast powiedzieć: „Przynajmniej ja tak uważam”, bo mylona z bynajmniej forma przynajmniej „wyznacza minimalny, możliwy do zaakceptowania przez mówiącego zakres czegoś, mniejszy od oczekiwanego” („przynajmniej ja tak uważam” – tak jak „chciała go zobaczyć przynajmniej na fotografii”, „daj mi się wyspać przynajmniej w niedzielę”, „czy przynajmniej szkolne lata dobrze pamiętasz?”, „byłoby dobrze, gdybyś był przynajmniej grzeczny”, „wypij przynajmniej mleko”).

      Po nieszczęsnym „bynajmniej” Korespondent z Francji przywołuje w ostatnim wersie swego tekstu równie irytujące „na chwilę obecną”. Zaczęło się od  równie irytującego „na dzień dzisiejszy”, uzasadnionego w konstrukcjach typu „taki jest stan konta na dzień dzisiejszy” (lepiej „na dziś”, „na dzisiaj”). Rodacy zaczęli jednak, niestety, zamieniać tym wyrażeniem tradycyjne formy „dziś”, „dzisiaj”, „do dziś”, „do dzisiaj”, a w końcu „dobrali się” także do połączeń „w tej chwili”, „w chwili obecnej”, zastępując je nieznośnymi syntagmami „na tę chwilę”, „na chwilę obecną”, wykpionymi w przysłanym mi limeryku.

      A co to jest limeryk? – To nasz odpowiednik angielskiego słowa limerick – od Limerick – angielskiej nazwy irlandzkiego miasta Luimneach, oznaczający „pięciowersowy żartobliwy wiersz, mający charakter igraszki słownej, wiążący się zwykle z jakimś nazwiskiem lub nazwą miejscowości”.

Jan Miodek

Felieton ukazał się w czerwcowym numerze „Indeksu”

.