Kwietniowy „Indeks” – mnóstwo ciekawych tekstów

Zdjęcie nagłówkowe otwierające podstronę: Kwietniowy „Indeks” – mnóstwo ciekawych tekstów

Kwietniowy numer „Indeksu” przyniósł wiele ciekawych tekstów, m.in. tekst Beaty Łabutin  pt. „Uczelnia zdała egzamin. Pomagamy uchodźcom” – o wsparciu, jakiego od początku inwazji na Ukrainie Uniwersytet Opolski udzielił uciekającym przed wojną Ukraińcom, głównie kobietom z dziećmi.

Fragment tekstu: „8 marca. Dwieście sześćdziesiąt miejsc wygospodarowanych w naszych domach studenckich jest już zajętych. Telefon wciąż dzwoni: – Matka z małym dzieckiem  jest już na granicy. Czy znajdzie się miejsce? Kobieta i dwoje dzieci, już dojeżdżają do Opola. Zakwaterujecie?  Mama z babcią przyjadą za trzy dni, są już w drodze. Macie nocleg?

Ze ściśniętym gardłem informujemy, że wszystko zajęte, że możemy wpisać na listę rezerwową. Lista wydłuża się.

13 marca. Mamy w akademikach blisko 300 uchodźców. Są bezpieczni i zaopiekowani. Kwestia finansowania ich pobytu w naszych domach studenckich jest przedmiotem negocjacji z wojewodą opolskim i Urzędem Miasta Opola.

15 marca. Życie naszych gości nabiera ustalonego rytmu. Rano w holu >Niechcica< do odbioru śniadanie i owoce, wieczorem kolacja. W środku dnia obiad w stołówce Wydziału Nauk o Zdrowiu. Niektóre mamy gotują same w kuchniach w akademikach – domowy posiłek to przecież namiastka normalnego życia. Wszyscy tęsknią, czasem płaczą. Mają tu jednak coś nie do przecenienia – poczucie bezpieczeństwa. Dlatego starają się uśmiechać, jak najwięcej uśmiechać. Niektóre mamy zaczynają powoli pytać o pracę. Jadą na pierwsze rozmowy w tej sprawie”.

Prof. Stanisław S. Nicieja w tekście pt. „Uściług – granica cywilizacji” przypomina m.in. słynną konferencję zorganizowaną na naszym uniwersytecie w październiku 1994 r. („Jałta z perspektywy półwiecza – przekleństwo czy wybawienie”), w której uczestniczyli najwybitniejsi ówcześni polscy historycy i publicyści z kraju i z zagranicy.

„Okazało się, że problem Jałty nadal tkwił w ludziach bardzo głęboko i rezonował wielkimi emocjami. Trudno się dziwić, wszyscy bowiem na Śląsku w mniejszym bądź większym stopniu byliśmy dziećmi Jałty. Cztery pokolenia: od osiemdziesięciolatków do dwudziestolatków miały w swych biografiach wykarbowane następstwa uzgodnień Wielkiej Trójki. Dla jednych Jałta była synonimem przekleństwa, dla innych dobrodziejstwa. Jedni kojarzyli ją wyłącznie z poniewierką, utratą majątku i zniewoleniem, inni z wydobyciem się z nędzy i analfabetyzmu oraz zamianą krytej słomą chaty gdzieś na Podolu czy Wołyniu na murowany, piętrowy pobauerski dom z dużymi zabudowaniami gospodarczymi na Śląsku czy Pomorzu. Wielu kojarzyło Jałtę z zamianą państwa polskiego o krwawiących granicach, z kilkudziesięcioma procentami mniejszości narodowych, na państwo zwarte terytorialnie, narodowościowo i wyznaniowo. Te rozbieżności i kontrowersje zostały świetnie zilustrowane przez towarzyszące debacie naukowej audycje radiowe z telefonicznymi wypowiedziami słuchaczy”.

„Opolskie ścieżki Jerzego Gurawskiego” – to tytuł tekstu dr Agnieszki Wójtowicz, która przypomina sylwetkę zmarłego 12 marca br. Jerzego Gurawskiego, architekta, scenografa, związanego z Teatrem 13 Rzędów. Jej bohater snuje barwną opowieść o latach spędzonych w Opolu, a także pracę nad wystawionym w podraciborskich Markowicach spektaklem „Pamiętnik Śląski”: „Najpiękniejszy numer to był taki, że jedna znacznie starsza pani, taka pięknie ubrana, wzruszona, albo żona, albo córka Arki Bożka, nie wiem… No, w każdym razie bliska osoba Arki Bożka. I ona podchodzi do Zbysia Cynkutisa, który tam grał Arkę Bożka i mówi: >Ja go widziałam, cały Arko, no wypisz-wymaluj< – rozpływa się we łzach prawie. Wszyscy stali wzruszeni. A ten Jurek Falkowski był cholernie złośliwy. Szturcha mnie łokciem, pokazuje mi zdjęcia i mówi: >Tak wyglądał Arka Bożek<. Zbysiu był chudy, szczupły, nieduży, a tu na zdjęciu ogromne, zwaliste chłopisko… No kropka w kropkę!”.

W swoim kolejnym felietonie („Obcowanie – czasownik czy odczasownikowy rzeczownik?”) prof. Jan Miodek próbuje po raz kolejny wyjaśnić zasady pisowni rzeczowników typu: obcowanie, palenie, wykorzystanie, z partykułą „nie”: „Przypominam zatem, choć wielkiej nadziei na poprawę w tym względzie nie mam: nie obcować, nie palić, nie pal, nie wykorzystać, nie wykorzystał, nie wykorzystaliśmy, nie dotrzymać, nie dotrzymałeś, nie przesłać, nie przesłaliście, nie otrzymać, nie otrzymałem, nie potrącić, nie potrąciła, nie uprzystępnić, nie uprzystępnili, nie uprzystępniajcie, nie pić, nie pij, nie pijcie, nie pili, ale: NIEOBCOWANIE, NIEPALENIE, NIEWYKORZYSTANIE, NIEDOTRZYMANIE, NIEPRZESŁANIE, NIEOTRZYMANIE, NIEPOTRĄCENIE, NIEUPRZYSTĘPNIENIE, NIEPICIE – tak jak nieagresja, nieautochton, nieczłowiek, niedyplomata, niekomunikatywność, nienormalność, niepełnoletniość, nieporęczność, nienauka, nieużyteczność, nietrwałość, niewspółmierność, niezdolność, nieżyczliwość itp.”.

  „Święto uniwersytetu w cieniu wojny” – to tytuł rozmowy Beaty Łabutin z rektorem prof. Markiem Masnykiem, który podsumowuje miniony rok akademicki, mówi też o swoich nadziejach i obawach: „Trochę niepokoi mnie fakt, że duży wpływ na określenie wartości referencyjnych będzie miał minister edukacji i nauki, a nie Komisja Ewaluacji Naukowej. Nie chce mi się jednak wierzyć, że to minister będzie decydował o tym, kto przetrwa, a kto zginie – jak to kiedyś ktoś powiedział, chociaż z pewnością będzie miał wpływ na ostateczny wynik ewaluacji. Wciąż uważam, że rolą ministra nie powinno być szukanie tego, kogo trzeba pogrążyć, ale tego, komu trzeba pomóc w tym, by nie stracił swojej pełnej akademickości. Tym bardziej, że ewaluacja według nowych kryteriów odbywa się po raz pierwszy i oceniane są według tych samych kryteriów uczelnie o zupełnie różnym potencjale. Bo gdy na przykład zestawi się wartości ewaluacyjne Polskiej Akademii Nauk, gdzie prowadzi się wyłącznie badania naukowe, a w ogóle dydaktyki, z uczelnią taka jak nasza, to przewaga tej pierwszej jest przecież ogromna. Tu sprowadzanie oceny do wspólnego mianownika nie będzie w żaden sposób miarodajne”.

W numerze także teksty: prof. Bogusława Wyderki pt. „Czy w końcu będzie język śląski?”, prof. Janiny Hajduk-Nijakowskiej pt. „Język na kłódkę” – o ministerialnym ograniczeniu godzin lekcyjnych języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej, a także rozmowa Pawła Marcinkiewicza z prof. Tadeuszem Sławkiem („Śnić po śląsku”), poetą, tłumaczem, eseistą, literaturoznawcą z Uniwersytetu Śląskiego, który mówi m.in.: „W spisie powszechnym zaznaczyłem narodowość śląską jako drugą. Podałem ją jako drugą z prostej przyczyny. Jestem Śląskowi bardzo wdzięczny, bo jest mi domem, przygarnął moich rodziców, ojca jeszcze przed II wojną światową. Rodzice przeżyli powstanie warszawskie, mieszkali na Starówce, po wojnie były tam tylko ruiny. Nie mieli dokąd wrócić, więc pojechali do Katowic i Śląsk ich ugościł, za co jestem wdzięczny. Ale Ślązak w moim rozumieniu doskonały – Jerzy Ciurlok, który bardzo pięknie włada >godką< i przetłumaczył >Aforyzmy< Franza Kafki na śląski – w posłowiu do tej publikacji celnie formułuje kryterium narodowości: podaje on zawsze narodowość śląską jako pierwszą, ponieważ śni mu się po śląsku. To jest najpiękniejsza definicja narodowości, jaką mogę sobie wyobrazić”.

To tylko kilka z wielu ciekawych tekstów, jakie ukazały się w kwietniowym numerze „Indeksu”.

Zapraszamy do lektury!

Numer dostępny na stronie: http://indeks.uni.opole.pl/

 

 

 

.